Dziś mija tydzień, dlatego czas na odpoczynek.
- Tandemowe Trip Love
Przede wszystkim dziś są imieniny Barbary. Takie imię nosi mama Krzysztofa i jedna z przyjaciółek Klaudii. Ponadto jest to święto górników, a Klaudia pochodząc ze Śląska, ma ich wielu w rodzinie. Dlatego w tym miejscu chcielibyśmy wszystkim Barbarą i wszystkim górnikom życzyć wszystkiego dobrego! Przede wszystkim zdrowia, bo nie ma nic ważniejszego od zdrowia. Bądźcie bezpieczni i szczęśliwi!
Tydzień temu wyruszyliśmy z Mikołowa na tandemie. Co się wydarzyło przez ten czas?
- Kilka razy naprawialiśmy przyczepkę i rower
- Przejechaliśmy łącznie 140 km
- Wpychaliśmy pieszo przyczepkę pod górę jakieś 20 km
- Wszystkie noce spędziliśmy pod dachem
- Nasze racje żywnościowe idealnie się spisują
- Jesteśmy zdrowi, nie mieliśmy żadnych kontuzji
- Wiele rzeczy nam się popsuło
- Z naszego 180 kg bagażu odrzuciliśmy po drodze ok 10 kg zbędnych rzeczy i zjedliśmy też kilka kg.
- Kadlook każdego dnia biega więcej i staje się istnym dzikim wilkiem.
Dziś odpoczywaliśmy i mieliśmy poprawić kilka rzeczy na stronie internetowej. Trochę w tym drugim przeszkodziła nam awaria programu w komputerze. Przede wszystkim mieliśmy czas na pyszne jedzenie, nawadnianie (chyba z 4L herbaty wypiliśmy łącznie) i korzystanie z uroków gospodarstwa, w którym się znajdujemy.
Państwo posiadają kilkadziesiąt, a nawet ponad setkę owiec i kóz. Mieliśmy możliwość uczestniczenia w wypędzaniu ich na pole. Kadlook także był świadkiem. Od razu został „zaatakowany” przez jagniątka, które szybko wskoczyły pod niego. On zaskoczony i trochę przestraszony nie miał pojęcia co się dzieje, ale był obojętny wobec maluszków dopóki nie pojawił się czarny, bojowo nastawiony cap. Od razu Kadlook warknął na jagnięta, które szybko uciekły, w ten sposób uchronił się przed atakiem stróża stada. Poszliśmy za stadem, które było bardzo ciekawe naszego psiaka. Cap cały czas pilnował i próbował atakować, maleństwa ciekawie podchodziły, a Kadlook aż rwał się z ciekawości do nich. Gdy pobiegły na dalszą łąkę ledwie mogliśmy utrzymać naszego futrzaka na smyczy. Chyba nawet w młodości ciągnąc wielkie opony, nie miał takiej mocy i determinacji! :) Musimy to koniecznie wykorzystać w trasie! :) Zabierzemy ze sobą jedną owieczkę, puścimy ją przed nami i Kadlook sam pociągnie swoją przyczepkę ;)
Wieczorem, gdy poszliśmy do zagrody z gospodarzem zrozumieliśmy dlaczego te dwa jagniątka od razu dopadły Kadlooka i schowały się pod nim. Ta dwójka została odrzucona przez swoje owcze-matki i karmią się z cyca kóz, jak tylko mają taką szansę. Widząc naszego futrzaka chyba pomyślały, że mogą sobie od razu coś złapać na ząb, ale niestety… u niego nic nie znalazły ;)
To był cudownie spędzony czas, niedziela dniem odpoczynku i w pełni celebrowaliśmy tę tradycję!