Surwiwalia - zlot miłośników survivalu.
- Active Knots
Akademia Młodego Survivalowca, pierwsze zajęcia z cyklu nowej inicjatywy dla tych najmniej wyrośniętych od ziemi. Na zajęciach jednak więcej survivalu niż preppersingu, ale wynikało to także z charakteru imprezy ;)
Grupa dwudziestu kilku Szkodników, dwóch instruktorów, 3 wychowawców i kilkoro rodziców... Do tego sprzęt, duża dawka pozytywnej energii, wór pomysłów i kubeł cierpliwości zmieszanej z wyrozumiałością, dzięki temu daliśmy radę :)
Aby Szkodniki były posłuszne, trzeba je na początku nastraszyć i pokazać, że mamy broń, której nie zawahamy się użyć. Dlatego w ruch poszły pokrzywy! Na szczęście TE Szkodniki były z wyjątkowego gatunku grzecznych, dlatego oszczędziliśmy je i jedynie Krzychu pokazywał w jaki sposób z pokrzywy zrobić sznurek, gdy naszych sznurówek w bucie zabraknie do przywiązania gałęzi z szałasu. Od tego rozpoczęliśmy ponad 2 godzinną przygodę z naszymi uczestnikami zajęć...
Każdy Szkodnik otrzymał kawałek pakuły, którą tak jak wcześniej Krzysiek zaprezentował na pokrzywie - zwijał sznurek. Musimy przyznać, że żeńska część grupy dosyć szybko załapała o co chodzi. Chyba jednak kobiety mają to we krwi... ;) W tym miejscu duże podziękowania dla jednej z wychowawczyń, za duże zaangażowanie w pomoc i naukę uczniów. My osobiście jesteśmy pod wrażeniem jak szybko zaczęły pojawiać się sznurki, które przedłużaliśmy i przedłużaliśmy, a to wcale nie jest tak prosta sprawa. Gdy już każdy wyplótł nowe sznurówki, przyszedł czas aby nauczyć się je zawiązywać.
Jaki węzeł jest najpopularniejszy? I ma sporo zastosowań? Oczywiście Ratowniczy! No to do dzieła!
Połowa Szkodników na prawo, druga na lewo! W mniejszych grupach sprawniej szła nauka, a już po kilku minutach, gdy spora część wiedziała jak plątać ręką, by jej nie zostawić w pętli sznura zorganizowaliśmy małe zawody. Mały element rywalizacji, a równocześnie i współpracy (ktoś by zapytał - ale jak to możliwe by rywalizować i współpracować?! - da się! ;) ) bardzo zaktywizował Szkodniki, nawet te najbardziej nieznośne.
Zabawa, zabawą a czas ucieka.
Nadeszła chwila, na którą każdy oczekiwał. Ogień! Jak tu być Bear'em Gryllsem bez krzesiwa i rozpalania ognia podczas największej ulewy? No nie da się, dlatego tak ochoczo każdy sięgnął po rozdane przez nas krzesiwa. Bhp, instrukcja, pokaz pozostały niestety na głowie Krzyśka, ponieważ Klaudia w tym momencie została porwana przed kamery. Liczymy, że mimo wszystko gdzieś tam Krzychu ze Szkodnikami będą bohaterami drugiego planu. Posiłki wróciły w idealnym momencie, by rozdać korę brzozową i kontrolować przebieg prób wykrzesania choć kilku iskier, a żeby jeszcze padały na przygotowaną przez każdego korę brzozy.. a jakby ta się jeszcze chciała zapalić... Zapaliły się.. płomyki w oczach, bo choć wiele wysiłku każdy Szkodnik wkładał - kora uparta, w zgliszcze przemienić się nie chciała. Dopiero po dobrych kilkunastu minutach pierwsze płaty kory poległy ku wielkiej uciesze i dumie Szkodników. Naszej dumie również, ponieważ był to nie lada wyczyn!
Takimi kilkoma sukcesami zakończyliśmy zajęcia. Na upamiętnienie pierwszych kroków postawionych w survivalu, każdy Szkodnik otrzymał krzesiwo, na którym wylewał ostatnie poty.
Jeszcze tylko zdjęcie grupowe!
Do zobaczenia na szlaku! :)